stało się - od dziś dzięki koledze xmortex jestem szczęśliwym posiadaczem Gibsona 500t.
pierwsze wrażenie - no kurwa! przy każdym pierdolnięciu słychać charakterystyczny rockowy pazur, mam wrażenie (bo bezpośredniego porównania nie mam, pod koniec maja na próbie obczaję z Hellem kumpla), że w porównaniu do Helfajera ma dużo więcej środka, trochę mniej dołu i odrobinę bardziej jazgotliwą górę. dźwięk jest mniej zwarty w zamian za większą ilość gruzu i tegoż właśnie rockowego charakteru. w drop C w jesionie nic nie muli.
ogólnie w metalkorowej napierdalance na tłumionej strunie sprawuje się gorzej niż jego poprzednik, ale za to jest nieco równiejszy dzięki większej ilości środka, daje nam dużo większą dynamikę, wspomniane pierdolnięcie i po prostu jest kurwa zajebisty
ps. po wyjęciu z pudełka dowiedziałem się, że ma wyprowadzenie czterożyłowe, więc jak będę miał więcej czasu to zmontuję rozdziałkę cewek i podzielę się wrażeniami