Autor Wątek: Ostatnio oglądane filmy  (Przeczytany 553436 razy)

Offline Tolein

  • Pr0
  • Wiadomości: 725
Odp: Ostatnio oglądane filmy
« Odpowiedź #250 12 Lut, 2010, 14:56:23 »
Banda dysydentów/decydentów polskich i złodziei...

Jako że się niebezpiecznie muzycznie tu zrobiło, odświeżę nieco temat.
Co mi się tam zdarzyło oglądać. To może od końca:

Slumdog Millionaire (2008)
Mimo że film wyszedł już rok temu (w polsce, bo my jak zwykle jesteśmy rok za murzynami), dopiero teraz miałem go okazję obejrzeć, (oczywiście w HaDe ;)). Cóż mogę powiedzieć. Jest sobie wyrosły w slumsach młodzian i jest sobie teleturniej, indyjska edycja milionerów. Młodzian odpowiada poprawnie na kolejne pytania i im dalej brnie, tym bardziej komuś to nie pasi. W przerwie zgarnia go polizei no i tak nam się zaczyna film w sumie.
Historia całkiem ciekawa, na pewno rzuca mi jakiś insight na to co się dzieje/działo w Indiach, jak tam ten cały ich pierdolnik wygląda. Muszę też powiedzieć, że film baardzo mi się skojarzył z Cidade de Deus, na początku filmu dzieciaki grają w piłkę i ganiają się z policją, brat głównego bohatera zostaje gangsterem i takie tam. No podobieństw jest bez liku, może specjalnie, a może i nie, ale są też różnice. Brazylijski film bardziej się skupia na gangach i gangsterach, bohater tam na dobrą sprawę stoi z boku i opowiada, także rzeczy których raczej nie miał okazji widzieć, a film jest pocięty na kawałki, gdzie pewne fragmenty fabuły powtarzają się z różnych perspektyw, film w każdym razie bardziej opowiada historię ogólną, niż o udziale bohatera w niej, z kolei w naszym indyjskim filmie, cała fabuła kręci się wkoło naszego bohatera i jest ona poukładana głównie pod pytania z teleturnieju (czy też pytania w teleturnieju magicznie odnoszą się do anegdot i historii z życia młodego). Do tego dodajmy zawiłą historię miłosną i mamy typowe kino Bollywood (mamy? - bo ja nie mam większego pojęcia). :)
Na dobrą sprawę jest to dramat, zapewne obyczajowy, klasycznie przyczepić się można do hepi endu, który nie wszystkim filmom służy najlepiej, choć tu nawet nie jest taki ostatni.
Oglądanie tego, co wyprawia się podczas napisów końcowych odradzam każdemu.
Do tego wszystkiego nie najgorsza muzyka i chyba niezłe zdjęcia.
Ogólnie film niezły, ale chyba nie dałbym mu tyle co Cidade de Deus. Nie uważam żeby to była pozycja obowiązkowa dla każdego, poza tym tyle już było na temat szumu medialnego, że obniżę jeszcze ocenę. :P
Podsumowując 7/10 chyba będzie trafiało w sedno.

Co dalej...

Bangkok Dangerous (2009) czyli Ostatnia Robota (jak zwykle tłumaczenie tytułu bardzo dokładne, niemniej tutaj akurat piewcy chujowości polskich tłumaczeń nie będą mieli na czym się paść, bo film w istocie odnosi się do ostatniej roboty).
Film z Mikołajem Klatką. Tu chyba powinna skończyć się moja "recenzja", powinienem wystawić ocenę i przejść do następnego tytułu, rozsmakowywanie się wszystkimi aspektami pozostawiając Czarusiowi (:-*).
Nie tym razem.
Bo film mi się całkiem spodobał. Być może to tylko kwestia zmęczenia psychicznego sesją, że film mi tak podszedł, jako typowy film akcji dla ludu, trochę bang-bang i tyle. Może, ale póki jeszcze wierzę że film jest niezły, to coś o nim skrobnę.
Film pokazuje wycinek z życia płatnego zabójcy (Mikołaj Klatka), który to dostał kilka robótek (ręcznych) w Bangkoku. Film pokazuje nam jego rutynę oraz jego sposoby na uniknięcie śmierci. Jest trochę scen walki wręcz (jednak to nie to samo co Statham :D :P), trochę ciekawych rzeczy o zabójcach, ale jest też sporo głupot, np. scena w której rzeczony zabójca ma ze snajperki ubić jakiegoś tam polityka, no i rozstawia się z tą snajpierką w oknie (podczas gdy wszyscy wiemy że żaden snajpier się nie rozstawia w oknie, tylko głębi pokoju, tak by go nie zauważyli z zewnątrz). Mimo wszystko są i te fajne rzeczy, precyzja i punktualność, blablabla, blablabla.
No ale co ogólnie z filmu wynosimy? Poza rozrywką chyba niewiele, ot jest to kolejna bajeczka z Mikołajem Klatką, typu bang-bang.
6/10

Odnośnie bang-bang.
Kiss Kiss Bang Bang (2005)
Downey Jr., Val Kilmer, no i ta dupeczka - Michelle Monaghan.
Film jest po prostu genialny, do jest dokładnie ten typ absurdu i komiksowości który lubię. Do tego zawiła, niekończąca się fabułą, piękne kobiety, wszystko jak z Blacksada (polecam każdemu). Nawet sami bohaterowie porównują fabułę do jakichś tanich kryminałów.
Film nam opowiada o drobnym złodziejaszku - Harrym, który uciekając przed policją po nieudanym napadzie na sklep, wpada na casting do filmu. Rola którą ma odegrać akurat świetnie wpasowuje się w sytuacją z której dopiero co uciekł, więc wypada świetnie. Proponują mu rolę w filmie, a żeby jeszcze lepiej grał, wynajmują prywatnego detektywa - Geja Perry'ego, żeby dał mu kilka lekcji. Dodamy szkolną miłość Harry'ego - Harmony, tzn. dziewczynę w której się kochał, a która zawsze widziała w nim przyjaciela, nie faceta. Do tego dorzućmy jeszcze zaginioną siostrę Harmony, zabójstwo w które ktoś próbuje Harry'ego wrobić. Zapowiada się świetnie.
Generalnie wielka beka śmiechu, zaskakujące zwroty akcji, mnóstwo świetnych scen, gagów, tekstów, no i niezawodny Gej Perry.
Spoiler
Moja ocena - mocne 9/10

Chyba coś jeszcze oglądałem, ale na razie idę zjeść śniadanie. Pisać będę później.
And if the band you're in starts playing different tunes
I'll see you on the dark side of the moon