Cóż, obejrzałem ekranizację trzeciego tomu cyklu o Harrym Potterze -
Harry Potter and the Prisoner of Azkaban.
Film chyba najlepszy z całej serii, co ciekawe, zarówno jeśli chodzi o książki jak i ekranizacje, jest to część w której dzieje się najmniej. Ale to chyba tylko wychodzi na dobre, biorąc pod uwagę ilość skrótów i usuniętych wątków w fabułach dłuższych części (trzeci tom ma 450 stron, podczas gdy czwarty ma 760, kolejne oczywiście nie ustępują pod tym dalej niż na krok).
Na pewno należy pochwalić piękne zdjęcia, świetną (jak przystało na wielkobudżetową holyłudzką produkcję) muzykę, zwarty, zwięzły i logiczny scenariusz (nie zwykłem oceniać fabuły i scenariusza ekranizacji po tym, jak ma się do książki, ale szósta część HP w tym aspekcie mnie powaliła i jestem pod takim wrażeniem, że nie udało mi się uniknąć porównań - tym lepiej dla Więźnia Azkabanu). Role - trudno mi oceniać - nie jestem wielkim specem od gry aktorskiej, a do tego mam ten atrybut, że bardzo się wkręcam, w szczególności w tak bajkowe historie i zdjęcia. Zresztą o Radcliffie i spółce wystarczająco już chyba dyskutowano.
Generalnie, tak mi się wydaje, film niczego sobie, co prawda komercyjna produkcja, ale to chyba wychodzi na dobre (nie wyobrażam sobie jak by to wszystko wyglądało z chujowymi zdjęciami, chujowymi efektami i chujową muzyką, nawet jeśli film odwzorowywałby, strona po stronie, książkę i trwał 20 godzin). Można przy nim, jak sądzę, w miarę przyjemnie spędzić popołudnie, z dziewczyną (jeśli nie próbuje nikomu niczego udowadniać i nie "odrzuca ją" samo wspomnienie o takich dyrdymałach), z dzieciakami, z rodziną. Kolegów raczej odradzam (odnoszę wrażenie, że piwo w kombinacji z tą serią skutecznie usypia (wierzcie mi, wiem co mówię
)).
Ocena - niech będzie dobre 8.5/10. (brak deppa i tarantino nie pozwala mi dać 9
)
