Media podają że najpierw strzelali w powietrze a potem zaczęli strzelać tym ludziom pod nogi, więc wydedukowanie tego kierunku nie jest szczególnie wymagające.
Sytuacja wygląda tak - na granicy doszło do zdarzenia które żandarmeria mająca dostęp do raportów i mogąca przesłuchać świadków uznała za tak rażące naruszenie procedur że nikt nie chciał brać na klatę zamiatania tego pod dywan, ale internetowi znawcy i tak będą wiedzieć lepiej.
Na ich nieszczęście zdarzenie to miało miejsce w kampanii wyborczej, więc rząd musiał zareagować biorąc pod uwagę slupki poparcia - czy robią to asekuracyjnie, w obawie przed dawaniem paliwa opozycji, czy cynicznie, liczac na wzrosty, nie ma znaczenia. Rezultatem jest to, że drugi raz nikomu w żandarmerii ręka nie zadrży i o kolejnym tego typu zdarzeniu pewnie się nawet nie dowiemy.
