Pomysł fabularny wcale nie taki głupi. Przede wszystkim błyskotliwe posuniecie z ożywieniem Neo i Trinity oraz uwikłanie ich w nowy rodzaj Matrixa, gdzie uwierzyli w swoją przeciętność i choroby psychiczne, gdzie mają nieokreślona tęsknotę za wyimaginowanym światem. Świetna koncepcja roju. To coś jak parafraza swojego rodzaju algorytmów społecznych, którymi nieświadomie kierują się ludzie w codziennym życiu, coś jak psychologia tłumu, kierowanego instynktami (pytanie, czy są to przypadkowe, czy intencjonalne impulsy?). Zręcznie wpleciony motyw posłuszeństwa i gównianych maseczek, czyli to co mamy w rzeczywistości. Natomiast jest dużo nowomodnych 'netflix-like' gówien, które psuja estetykę filmu wg mnie, a jednym z nich jest postać cukierkowego Morfeusza...
Ogólnie, żadna cześć nie pobije jedynki. Nawet obejrzałem ją znowu, zanim zobaczyłem czwórkę i nic nie straciła ze swojej błyskotliwości w kontekście upływu lat.