Autor Wątek: Co was ostatnio zszokowało?  (Przeczytany 1414685 razy)

Offline Maciek

  • Pr0
  • Wiadomości: 829
Chyba, że masz na myśli gavelowe.

Dokładnie tak :)

Swoją drogą: może po prostu napisz ogólnie jak działasz. Skopiuję i wyślę koledze, który ma coraz bardziej dodatni bilans kaloryczny ;)
Chcesz zrzucić? Przestrzegaj tylko kilku zasad, które w sumie są oczywiste:

a) Kup wagę kuchenną i polub się z nią, będzie Ci towarzyszyć codziennie i przy każdym posiłku. Nie szukaj wymówek, że czegoś nie możesz zważyć. Możesz wszystko, wierzę w Ciebie Anon! :*

a') Waż produkty przed obróbką. Niby wiadomo, a jednak kumpel liczył kalorie po ugotowaniu (i np. kalorie ryżu brał z pudełka, ale ważył ryż po ugotowaniu).

b) Więcej warzyw, mniej mięsa, jeszcze mniej tzw. "dodatków skrobiowych" i innych węgli. Proste i oczywiste nie? To dlaczego o tym piszę? Bo to trzeba nie tylko wiedzieć, ale także rozumieć. Jeśli zmniejszysz, drogi Anonie, ilość miesa i węgli, a warzywa zostaną na dotychczasowym poziomie, to będziesz chodził głodny. Easy as that. Ładuj w siebie warzywa zawsze i wszędzie. Jak lubisz, to i każdą ze stron, nie oceniam :D

c) Trzymaj się planu kalorycznego. Brzmi jak oczywista oczywistość, ale niekoniecznie jest tak oczywiste w praktyce. Bardzo łatwo popaść w skrajności, tzn. albo się napchać pod korek, albo głodzić. Jeśli mam do zjedzenia 1850 kalorii, w tym zakresy: 55-92g białka, 51-61g tłuszczy, 207-320g węgli (dane z Fitatu ze wczoraj), to tyle jem. Nie więcej, nie mniej, trzymam się tych zakresów. I to jest mega kluczowe, bo przesadzanie w którąkolwiek stronę jest szkodliwe.

d) Baw się gotowaniem. Eksperymentuję ze smakami, poszerzyłem gamę używanych przypraw. Wszystko musi mi smakować. Nic nie może być "meeh". Mam świadomość, że mogę użyć wszystkiego, na co mam ochotę. Ale mam też świadomość, że użycie konkretnego produktu wiąże się z konsekwencjami. Mam ochotę na zasmażaną kapustę ze skwarkami i do tego kluchy? Spoko, liczę ile poszczególnych produktów mi się "zmieści" i z tego przygotowuję posiłek. Kalorie i makrosy zachowane, a ja zjadłem dokładnie to, na co mam ochotę, nie to, co musiałem.

e) Nie musisz czuć sytości w trakcie jedzenia, żeby być najedzony. To jest już mega indywidualne, bo nie każdy tak ma, ale ja tak miałem. Od stołu odchodziłem dopiero, jak czułem na żołądku, że się najadłem. Poczucie sytości dociera do mózgu z opóźnieniem. Zaufaj cyfrom, one nie kłamią. Jeśli mówią, że jesteś najedzony (tzn kaloryka i makra na założonym poziomie), to poczekaj pół godziny.

f) Pij wodę. Sam mam z tym problem w okresie zimowym i to jest jedyna rzecz, do której się zmuszam, ale mam świadomość jak ważne jest odpowiednie nawodnienie organizmu. Nie możesz wypić dwulitrowej butelki wody? To kupuj wodę butelkowaną po 0,5l. O wiele łatwiej wypić tę samą ilość wody w mniejszych butelkach.

Dla przykładu mój obiad z dnia wczorajszego. Miało być szybko i możliwie najbardziej jednogarnkowo, bo przygotowywałem go w trakcie zajęć zdalnych na uczelni. Robiłem go dla 2 osób, więc końcową wagę użytych półproduktów liczyłem na zasadzie proporcji z wagi końcowej po przygotowaniu (stąd np. oliwa ma 13,2g, gdzie na całość użyłem 20g).

( Obraz usunięty.)


Raz w tygodniu pozwalam sobie na cheat meal. Bo czasem po prostu muszę opierdolić tego kebsa :D

To ja z moim znacznie krótszym doświadzeniem potwierdze wszystko co powyżej :D Po studiach złapałem + 10kg (praca siedząca + zamówienie zestawu na obiad przestało mnie boleć pod katem hajsu , więc zamiast czegoś tanio i dobrze wpierdalałem tłuste pyszki dowożone przez pana ubera xD), teraz lockdown kolejne 5kg, z których kilka jeszcze w sezonie letnim wyciałem rowerem, ale jak przestałem jeździć to wszystko staneło w miejscu. Każda dieta której próbowałem wcześniej kończyla się po maks 2 tygodniach, bo jedzenie tego samego w kółku sprawiało że strzelał mnie chuj i tyle było odchudzania - liczenie tak jak mówi G-zs jest super, bo mam ochotę na kure z frytkami - jem kure z frytkami, wbija ziom wieczorem na piwerko - jebiemy piwerko - wazne zeby zgodzily sie kalorie i makrosy (no i z alko jednak nie ma co przesadzac, bo odbija sie na innych elementach powiązanych xd), natomiast dzięki temu po połtorej miesiąca na redukcji w ogóle nie odczuwam, że jestem na diecie. Jedyne co to @g-zs ilosc białka masz na podstawie samego fitatu czy ktoś Ci tak wyliczył? Bo to wyglada na podobny zakres jaki podpowiedziało mi fitatu na początku zabawy, natomiast ziomki którzy są mocno w temacie żywienia polecali podbić do 1,7-2g na kg docelowej masy bo i dobrze to robi na chudnięcie i ogarnicza palenie resztek mieśnią,co zresztą potwiedzają internety, a zakładam, że nie chcesz warzyć w okolicach 50kg xDD