Jak powiedział pewien wiking .....możesz się schować do mysiej dziury, ale to nic nie da ! ponieważ pajęczyna Twojego życia została już dawno utkana
Ani nini ni się nie zgadzam. Albowiem:
Masz jeszcze kupę czasu, nie ma co się łamać. To nie 50-tka
Wiadomo, wszystko zależy od punktu siedzenia ale czasem trzeba trochę przekiblować, przemyśleć co i jak, a potem działać.
Panowie, jakiego ja miałem stracha i stresa, na samą pierwszą taką już poważną myśl: zostawiam te gity i wypierdzielam między misie polarne i kobiety z brodą! I mając 44 lata zrobiłem to! Gdyż...
nah, masz za sobą dopiero 8-10 lat samodzielnego, w pełni świadomego życia. I jeszcze jakieś 30-40 w dobrej formie, wykorzystaj je lepiej niż poprzednie. Tyle.
^^
dokładnie tak pomyślałem. Że w tym wieku mimo wszystki mam jeszcze przed sobą drugie tyle lat pracy do emerytury ile już przepracowałem! I albo mogę jebnąć na zawał jak mój ojciec za niecałą dekadę, albo być w spokojnym miejscu z kasą na koncie, pozwiedzać (czekam na koniec covid i najpierw odkładam na sprowadzenie rodziny), ale to są jeszcze lata, dekady przede mną. Jak to się mówi tysiące, a nawet setki dni, kiedy będę się budził i cieszył się lub kurczył ze stresu...
A dlaczego się rozwiodłem mając tyle lat, co Ty teraz, zresztą już po... 7 latach małżeństwa?
Bo to zmierzało donikąd. Także siadaj pan, rób plan na życie zaczynając od końca - czyli miejsca w którym chciałbyś być, bo czujesz, że wtedy będziesz szczęśliwy. I potem leć godnie z planem, wracaj na tory jak wypadniesz, modyfikuj plan jak będzie trzeba. Słuchaj historii starszych ludzi, wyciągaj wnioski.
KUUUUUURŁA, jak ja bym chciał mieć znów 28 lat!!!