October a powiedz jak Ci siedzą te klucze. One mają z tego co pamiętam inną przekładnie na każdy klucz.
Ładne są :-)
A tak serio to trzymają strój. A o to w tym chodzi. Gitara przyszła do mnie b wilgotna. Uderzyłem w struny. Stroi. Niech to będzie ich rekomendacją :-)
Poza tym biorę wszystko od Graptecha w ciemno. Mosty uwielbiam. Siodełka też spoko. Klucze dopisuję do listy.
Za to miałem ostatnio PRSy blokowane Phase 1 (teraz wiem czemu powstały Phase2 hehe). Trzymały strój, ale co to za system ich zakładania. Musiałem w internecie szukać jak to ogarnąć. I w tym czasie bym na zwykle klucze nawinął 20 strun ;-)
Co do samych gitar - mi się za nic nie podobają stratocastery
Hmm. Wiadomo, kwestia gustu. Te też się z wiekiem zmieniają. Więc nie mów hop ;-)
Mi przychodzi następna myśl filozoficzna. Miałem w domu piękny, falowany gryf do strata. Made in China. I drugi zwykły klonowy kloc od Fendera, ten ze zdjęć. Pierwszy za 100euro. Drugi 550. Oko by powiedziało na odwrót. Też się zastanawiałem za co Fender woła tak dużo. I tutaj nastąpił mały szok. Nie sądziłem, że gryf ma tak duży wpływ na brzmienie. Zdeklasował chińskiego kolegę. Nie wiem czy to sezonowanie drewna (na gryfie są dwie pieczątki 2010 i 2017), czy jakieś Voodoo. Fender robi to dobrze.
A Schecter i utrata wartości? Ja mam takie spojrzenie, że te gitary są trochę jak telefony. Jak się pojawia na rynku to używki przez pierwsze lata jeszcze trzymają cenę. Po 5-10latach są już dużo tańsze. Design, który na dany czas był nowoczesny, teraz się wydaje cyganerski albo się znudził. Różne przypadki :-) tak czy siak. Sam jestem raczej fanem marki. Mimo, że teraz nie mam ani jednej sztuki w domu.