Chodzi mi o tę konkretną sytuację i próby „importowania” tego na rynek polski, do miejsca gdzie to nigdy nie było i mam nadzieję nie będzie problemem społecznym w Polsce.
Nie pamiętam aby za czasów Obamy wszystkie portale muzyczne (mój pierwszy post skupia się tylko na takich) stanęły murem przeciwko prezydentowi.
Od czasu jak wybrali Trumpa obserwuję na amerykańskich serwisach muzycznych swego rodzaju polowanie na czarownice, czyli na jakiekolwiek przesłanki, że dany muzyk popiera obecnego prezydenta. Czasami mało tego: jest potępiana neutralność albo niechęć wypowiadania się na temat polityki.
Ja nie oczekuję od muzyków jakichkolwiek deklaracji wyborczych a od portali muzycznych agendy polityczno-społecznej.
Swoją drogą ciekawe jak bardzo i jak szybko udało się to sprzedać mediom na całym świecie jako temat numer jeden. Sądzę, że mamy ważniejsze tematy w kraju.
Gizmi, były koncerty na rzecz AIDS i Live Aid na przykład ale to takie trochę pływanie artystów na nośnym temacie a nie faktyczna i realna pomoc.
