Że nigdy, nigdzie i nikt w pracy nie doceni wkładu, poświęcenia, zarywania nocy, robienia czegoś kosztem rodziny, a nawet zdrowia. Każdy jest do zastąpienia. Na koniec nie ma zegarka, ani nawet medalu z ziemniaka. Tylko jeszcze "niby masz to wypowiedzenie, ale już nie musisz przychodzić". Co ciekawe ci co wychodzą po 8h, biorą zwolnienie na każdy katarek, nie odbierają telefonu na urlopie - jeszcze nieraz mają większy szacunek. Pamiętajcie dzieci, gdy przyjdzie do codziennych decyzji .
Jest też zasada że szef pozwala sobie na tyle na ile mu sam pozwolisz. Jak pokazujesz że może siedzieć nadgodziny to będziesz siedział. Jak zgadzasz się na delegacje to na pewno będziesz pierwszym który zostanie na nie wysłany. I niestety piszę to z mojego własnego doświadczenia.
Nie chodzi mi o to że ludzie nie potrafią odmawiać, chociaż to też bardzo duży problem, ale o to że na starcie wszyscy się dają wypruć na 110% i potem sami sobie dają taką poprzeczkę z której pracodawca korzysta i nie chce zejść.