To, że tutaj gdzie mieszkam (muzułmański kraj) odbywają się koncerty z gitarami i przesterem.
Był filipiński coverband z wokalistką zarzynającą utwory Queen i jakieś popy, dwa zespoły grające ac/dc, Stoneów i Sabbathy oraz instrumentalny autorski djent made in asia (perkaman plus dwóch gitarzystów z siódemkami - btw ten nowy RG fanned frets Ibaneza to straszne szkaradztwo).
No i Hindusi w koszulkach Pantery czy Nocturnusa.