Czy ten pociąg się kiedyś zatrzyma? Ile minęło? Mniej niż dwa lata, a ja mam dalej wrażenie, że jestem w środku wyjątkowo brudnej kampanii wyborczej. Połączonej z quasi-rewolucyjnym, bolszewickim przewrotem w piramidzie zatrudnienia wszystkiego, co chociaż leżało w pobliżu publicznych środków. Nie cierpię Schetyny i wielu innych polityków PO, dla mnie to jest światopoglądowo taka sama prawica, jak PiS. Wkurwia mnie niemożebnie wciskanie Balcerowicza na wiece protestujące zamachy na sądownictwo. Nie trawię całej "bezideowej idei" KODu i jakiegoś mentalnego powrotu do lat 90', w których na szczęście nie żyłem w sensie rozumienia, co się dzieje w polityce - gdzie była albo (post)komuna albo turbokapitalizm.
W obecności tych klisz, czuję się nie na miejscu, jakby pod przymusem mnie wysłano (w wehikule czasu) na jakieś zapomniane przez boga zadupie, gdzie by kłócili o przewagę frenologii nad wiarą w duszę. Ale gdyby jako środowisko rzeczywiście przeprowadzili "pucz", a nie jakieś żałosne obstrukcje jedną nogą w drzwiach, drugą na Twitterze, to nie płakałbym po Kaczyńskim i reszcie tych wariatów. Jak ich słyszę, czasem mam wrażenie, jakbym nie przynależał nawet nie do tej samej grupy kulturowej, ale do tego samego gatunku. Są tak samo popaprani, jak cała reszta zakompleksionych, ortodoksyjnych zaprzańców na reszcie globu.