Pierdolenie tam. Ja też swego czasu miałem spust na zapierdalanie. Ćwiczyłem, pałowałem się, kupiłem superwyścigowe wiosło, szkółki Gilberta, grałem stacatto 12 dźwięków na sekundę. Po koncercie mojej kapeli, kiedy pot mi po dupie zapierdalał bo się przygotowałem, rozćwiczyłem, nie schlałem i dzięki temu grałem solówki z prędkością światła, na dodatek w tajmie, dobrze artykulacyjnie i wogóle wzorowo, przyszedł gitarzysta supportującej nas kapeli i powiedział "Stary, ja nie wiedziałem, że w Polsce są tacy gitarzyści!". Fanie, tyle, że do kumpla z kapeli, który napierdalał jakieś pałerchordy przyszły dwie fajne dupy i powiedziały, że zajebiście gra i czy mogą mu piwo postawić (koleś wysoki, długowłosy, z Les Paulem
). On ruchał a ja nie (kolega support-gitarmen nie był zainteresowany
). Przestałem ćwiczyć 
Mistrz
Sprawa by pewnie wyglądała inaczej gdybyś grał 24 nps ;] (kolega gitarzysta supportujacy moglby sie bardziej zainteresowac ;] )