Autor Wątek: MOTO-MOTO, czyli czym się lansujecie oraz czym lansować byście się chcieli  (Przeczytany 304821 razy)

Orange

  • Gość
Otóż to było tak. Jechalismy na jakimś końcu świata wzdłuż rzeki szukając mostu. Oczywiscie jak okiem sięgnąć nic. W końcu natknęliśmy się na przedsiębiorczego tubylca. Zbudował on tratwę na tyle szeroką, że 2 auta wchodziły obok siebie. Na tyle długą, że weszły by jeszcze 2. Ale typ nie chciał brać więcej niż 2 na raz. Cała ta konstrukcja przywiązana była do liny przerzuconej z jednego brzegu do drugiego- żeby nie popłynęło z prądem. Wtarabanilismy auto na przód, obok nas stanęła łada czy też inny waz. Tu bylec więcej aut nie chciał. Nie pamiętam czy były inne, szczerze- rzecz działa się dobre 5 lat temu. Odbiliśmy, płyniemy. Na środku rzeki przestajemy płynąć. Kapitan nakazuje przeparkować auta na tył barki, żeby ją odciążyć i do płynąć do brzegu. Miał chłop rację- dobiliśmy. I tu na pomknę, że jeszcze nie był mercedes przystosowany ukrainskim zestawem zawieszenia, czyli siedział niżej niż auto terenowe, którym to okazała się być łada(taka jak stare fiaty). Wynalazek ten zrobił "myk" z tratwy na brzeg. Ośmielony sukcesem wesołego Ukraińca kolega zasiadł za kierownicą, odpalił samochód i ruszył, wieszając się zderzak em na wspomnianym nadbrzerzu. Kapitan woła " dawaj nie pizduj!" No to Artur dał po garach. Niestety konstruktorzy mercedesa nie przewidzieli takiej sytuacji. Napęd na tył spowodował, że barka zaczęła odpływać. W nadziei na odwrócenie sytuacji Artur wrzucił wsteczny. Niestety barka nie chciała się cofnąć z powrotem pod samochód, który postanowił się odkleić od nabrzeża robiąc "plum". Muł mu bardzo smakował, bo napchał go bardzo dużo do alternatora. O czym dowiedzieliśmy się następnego dnia, jak nie chciał odpalić. Wyciągnęliśmy go z wody, rozrusznik ruszył, pojechaliśmy dalej. Historia ma dalszy ciąg- ucieknie przed policją za fałszywą łapówkę i naprawę tego wynalazku w ukrainskim warsztacie...