IQ jest jakimś wyznacznikiem zdolności rozpoznawania schematów, co oczywiście nie świadczy ogólnie o inteligencji, bo znam wiele osób z wysokim IQ, które są ignorantami (żeby nie powiedzieć że debilami;)) w wielu kwestiach. A do tego często świadomość wysokiego IQ pozwala takim osobom bez wstydu wygłaszać różne brednie z poczuciem pewności (co możesz odnieść choćby do Korwina).
Natomiast osoby z niższym IQ często potrafią myśleć "poza pudełkiem", nie myślą schematami, więc nie mają takich ograniczeń percepcyjnych i dzięki temu też często odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach. Więc może nie jest to wyznacznik czy ktoś jest lepszy i gorszy, bardziej oznacza, że ktoś się do pewnych rzeczy lepiej nadaje. Może również do nauki.
Ogólnie mogę się zgodzić z tym co napisałeś
@gizmi7 , ale z drugiej strony nawet przy takich podziałach i tak w klasach są różne dzieci i zawsze jest jakaś podstawa do tego aby ktoś był gorszy a ktoś lepszy, aby kogoś stygmatyzować.
Z własnych doświadczeń...
Spoiler ...byłem akurat w szkole podstawowej, gdzie był taki podział, że dzieci trafiały do danej klasy po jakimś teście "zdolności". Nikt wprost nie mówił czy któraś klasa jest zdolniejsza czy mniej zdolna, ale średnia ocen z każdej klasy mówiła wszystko. Na swoje nieszczęście byłem w tej "zdolnej" klasie i niestety była to po prostu klasa kujonów, a nie każde dziecko z pasją odrabia zadania domowe itp. Dzieci są z różnych rodzin i pomimo pozornej "zdolności" nie zawsze chcą lub mogą skupić się na nauce, więc w takiej "zdolnej" klasie zawsze będzie kilka osób, które na tle większości osób będą "debilami", bo nie przystają do poziomu całej klasy i obniżają średnią ocen. I nie chodzi tu o poziom intelektualny, tylko o czas poświęcany na naukę. Oczywiście takie dzieci coraz mniej chcą się uczyć w zetknięciu z takimi realiami. Sam byłem szczęśliwie takim "debilem" i biegałem z kolegami po podwórku, gdy inni siedzieli przy książkach. W bardziej mieszanej klasie ja i ówcześni koledzy bylibyśmy może nie najlepsi, ale raczej w tej lepszej części uczniów, więc pewnie też bardziej dowartościowani albo przynajmniej nie poniżani przez nauczycieli. Pomimo tego rzeczywiście przeważająca część klasy to były osoby, które rywalizowały ze sobą o coraz lepsze oceny, mogły uczyć się w trochę szerszym programie nauczania niż w innych klasach...
...więc jednak w szerokiej perspektywie taki system się sprawdzał i wyselekcjonował dzieci, które chcą się więcej uczyć, które uczą się średnio i takie które nie chcą się uczyć
Jakiś margines zawsze jest, ale wszystkim nie dogodzisz.