Autor Wątek: Kto tu coś napisze ten dupa!  (Przeczytany 320574 razy)

Offline lwronk

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 428
  • Who said you need to buy a guitar?
    • Avernus Guitars
Nie zgadzam się z @Przychlast , że kowalami własnego losu są jedynie osoby wybitne. Ok, każdy ma inny zestaw cech na starcie, który dodatkowo kształtowany jest przez rodziców na pierwszym etapie życia, potem dalej przez rodziców, ale do spółki ze szkołą, a główny interesant zaczyna mieć realny wybór około 16 roku życia, kiedy przychodzi do wyboru szkoły ponadgimnazjalnej. I oczywistym jest (przynajmniej dla mnie ;) ) fakt, że dotychczasowe wybory popełnione w jego imieniu przez innych, będą się odbijać na dalszym życiu do spółki z tak zwanymi cechami osobniczymi. Sęk w tym, że w przeciwieństwie do reszty ssaków, nasze mózgi nie rozwijają się w pełni podczas rozwoju prenatalnego, ponieważ i bez tego jeszcze do niedawna była wysoka śmiertelność okołoporodowa, a zwiększenie wymiarów mózgu dodatkowo by szalę przekrzywiło na niekorzyść, więc ewolucja wymusiła ostateczne kształtowanie mózgu już poza ustrojem matki. Dzięki temu jednak, nasze mózgi rozwijają się w dużo większym stopniu, ponieważ poza wspomnianym ustrojem matki, bombardowane są znacznie większą ilością bodźców. Konkludując, od rodziców w największym stopniu zależy to, jakie cechy się u nas wytworzą, następnie jest to szlifowane przez system oświaty. W momencie, kiedy zaczynamy decydować w miarę sami, mamy już konkretny układ kart, w którym dalej możemy trochę zmienić, ale już nie aż tak dużo (chyba, że chce się nam naprawdę ruszyć tyłek). Niemniej jednak, z każdym układem kart da się ugrać moim zdaniem szczęśliwe i godne życie (w granicach 5% społeczeństwa są osoby, które mają tak słabe karty, że praktycznie są skazane na pomoc państwa). Jest o tym jeden z moich ulubionych TED talków:



Poza tym marginalnym odsetkiem, ludzie z reguły mają aż nadto dobrych kart, z których mogą ugrać dla siebie coś fajnego. Tu pojawia się problem wyboru, o którym już tutaj niejednokrotnie pisano. I tutaj jest moim zdaniem jeden z największych baboli polskiej edukacji-> brak testów predyspozycji zawodowych. Jest to potrzebne większości młodych ludzi po wielokroć bardziej na etapie gimnazjum właśnie, niż jakiekolwiek programy socjalne po ukończeniu szkoły średniej, zanim spora część pójdzie sobie przedłużać dzieciństwo na studiach, bo ciężko nazwać inaczej większość kierunków, gdzie imprezuje się z nudów, bo dyplom i tak wpadnie. A potem płacz, bo oszukali, bo mieli dać, a nie dali.

Przy okazji, zauważyliście, że jedna z niewielu obietnic PiSu- minimalna stawka godzinowa wysokości 12 PLN, w ogóle nie jest poruszana przez opozycję? Ciekawe dlaczego...
Spoiler