Ale obejrzałem też potem Ralpha Demolkę (...) Dawno też nie widziałem filmu tak gęstego od ilości użytych "cheesy" sucharów (a przynajmniej w ang. wersji językowej)
Polska wersja też jest zajebista. Po części dlatego, że nie ma w tym filmie oklepanych do porzygu aktorów dubbingowych (Pawlak wylewa się już nawet z reklam, ostatnio żabki), ale głównie jest to po prostu wykurwiście dobra animacja. Niby mainstreamowa w formie, ale w przesłaniu już nie do końca, i może dlatego jest mocno niedoceniania? Jest to chyba pierwszy film głównego nurtu, który mówi otwarcie - bycie złym wcale nie oznacza czegoś złego
Dobro jest zwykle naiwne, przereklamowane i po prostu głupie, i nie pokonasz nim większego zła. Do tego trzeba zła mniejszego
Nawet taki Shrek był pozornie "negatywny" ale w zasadzie to tylko brzydki oszołom. Ralph jest zły z krwi, kości i pikselów
I bardzo kurwa dobrze
Chociaż w kwestii tłumaczeń...
WPADKA z Rogenem i Heigl. Czy ten film naprawdę jest tak żałośnie nudny i nieśmieszny, czy po prostu polskie upupione tłumaczenie tak go zjebało? Bo niby leci gag za gagiem, niby jest masa postaci śmiesznych samych w sobie (trzecioplanowa Charlyne Yi, drugoplanowy Ken Yeong), niby leci masa angielskio-hamerykańskiej
niecenzury, ale wszystko to interesujące jak przedwczorajszy budyń. To o co kaman?