Wczoraj miałem pierwszy trening z trenerem w temacie power clean. Okazało się, że gość trenował wcześniej podnoszenie ciężarów i faktycznie zna się na rzeczy. Póki co mogę powiedzieć tylko, że jest to skomplikowane, ale spodobało mi się i zamierzam to opanować! Po godzinie machania sztangą byłem wyjebany jak koń po westernie, a dziś mam zakwasy w kapturach. Następny raz w poniedziałek!
Ja mam w planach powrót do power cleanów i trójboju za jakieś kilka miesięcy (przypuszczalnie na wakacje) - tylko muszę zmienić siłownię na taką, gdzie te gryfy i obciążenia POZWOLĄ na robienie czegoś więcej, niż wyciskania na ławce...