W temacie:
"PIĘĆDZIESIĄT TWARZY GREYA" - robię co mogę, żeby ocenić ten film obiektywnie i... i obiektywnie, to jest to film o niczym. Mdła jak niedosłodzony budyń historyjka, jak brzydula (nie wiem jak w książce, ale w filmie Ana nie ma NIC - nieatrakcyjna z twarzy, bez choćby śladów osobowości + jak to nazwała Żona Moja "ani dupy, ani cycków"
) głupieje z powodu hiperbogatego pindola. Tylko że ten nie wiedzieć czemu też chce ją wyruchać. Zresztą nie tylko wyruchać
Kilka razy myślimy że już-już coś się zacznie dziać (patrz zwiastun, który obiecuje co najmniej soft porno
), a tu chuj. A właściwie to nawet nie chuj, bo ostatecznie tego chuja nie ma
Za to jest 1:50 takiego "Zmierzchu dla dorosłych" (tzn. chciałby być dla dorosłych, a jest dla niewyruchanych paszczurów
które nie mają odwagi włączyć normalnego pornosa
), który jedyne co robi to zapowiada kolejne części.
Aha, ja miałem niezły ubaw, np. w scenie jak Ana wychodzi z budynku po wywiadzie, to pada deszcz. W sensie co, jest sugestia że "ma mokro"?