Jest regularnie. Za nisko tych węgli chyba nie mam. Odstawiłem pieczywo, słodycze, słodzone napoje, ziemniaki/kasze poza kuskusem/ryż, poza tym, jem normalnie, dużo białka i tłuszczy za to. Kompleksów sztangowych nie za bardzo mogę wprowadzać w obecnym planie treningowym, ale chyba zamienię rower na tabatę 2 razy w tygodniu. Zawsze się da, tylko trzeba chcieć. Jak masz czas na rower/bieganie to zmień to na 30-40 minutowy, ciężki trening na siłowni To nie kwestia czasu. Chodzę na siłownię 2 razy w tygodniu. I ułożyłem sobie trening w taki sposób, że dokładanie kolejnego wysiłku siłowego to zarżnięcie mięśni, bo nie nadążą z regeneracją.To ułóż sobie tak partie/ciężary, żeby nie zarżnąć. Ludzie potrafią na splicie trenować 6 dni w tygodniu i mieć zajebiste wyniki i niezarżnięte mięśnie, potrafią trenować ciężko na fbw 3/4 dni w tygodniu i mieć zajebiste wyniki i niezarżnięte mięśnie (w ogóle co to jest 'zarżnięty mięsień'? Zakwaszony? Bolący?), więc, sorry, ale Twoje tłumaczenie, że dokładanie kolejnego wysiłku siłowego to zarżnięcie mięśni uważam za totalnie bezsensowne. Może to czas, żeby trening ułożył Ci ktoś, kto ma o tym pojęcie?
Spoiler I nie, nie jest to ktoś, kto pozwala Ci z biegu brać 140 w martwym ciągu. Taki ktoś to nie jest trener, to jest idiota.