Kiedyś rowerzyści musieli zleźć ze swojego dziwnego wehikułu na przejściu. Teraz na rowerowych ścieżkach nie muszą, ale zapominają, że w innych wypadkach MUSZĄ zachować szczególną ostrożność i PROWADZIĆ rower po zebrze. Ten przepis łamią ochoczo, więc myślę o wożeniu karabinu do paintballa żeby im strzelać w łeb kulką z domyślnym napisem: "Karny headshot za chujowe pedałowanie"
No właśnie... jak to jest? Ostatnio wyjechała mi na pasy cała szczęśliwa rodzinka rowerzystów, i zdenerwowałem się trochę, bo skręcałem z głównej drogi, a za mną zaczął tworzyć się łańcuszek samochodów.
Otwieram okno i mówię grzecznie, że tak się nie robi, że widzi, że "uciekam" na krzyżówce z głównej, na co głowa rowerowej rodziny, że tu jest droga rowerowa, na co moja żona ku mojemu wielkiemu zdziwieniu mówi: W porządku, ale w momencie w którym wjeżdża pan na przejście musi zejść z rowerka i go przeprowadzić, inaczej traci pan pierwszeństwo.
Więc jak w końcu jest?