w tej chwili rowerzysta ma na takim przejeździe bezwzględne pierwszeństwo
Zaiste fantastyczny przepis. Sprowadza się do tego, że rowerzyści wierzący w swoją nieśmiertelność oraz oczywistą wyższość nad nieekologicznymi ohydnymi zmotoryzowanymi napierdalają na pełnej kurwie na swoich wigrach przez przejście nawet nie oglądając się na boki.
Skręcając w prawo przy ograniczonej widoczności (budynki, żywopłoty, kioski etc)
nagminnie hamuję na nosie, żeby takiego pacana nie zabić przypadkowo. Zostaję za każdym razem obrzucony kurwami, pukaniem w czoło, wygrażaniem pięścią itp. Uwierzcie, że od dłuższego czasu jeżdżę wyjątkowo pizdowato i ostrożnie, mimo to jest to powszechna plaga. Z prostej przyczyny - rowerzysta porusza się X razy szybciej od pieszego i na prawdę ciężko jest zareagować odpowiednio wcześniej.
Kiedyś rowerzyści musieli zleźć ze swojego dziwnego wehikułu na przejściu. Teraz na rowerowych ścieżkach nie muszą, ale zapominają, że w innych wypadkach MUSZĄ zachować szczególną ostrożność i PROWADZIĆ rower po zebrze. Ten przepis łamią ochoczo, więc myślę o wożeniu karabinu do paintballa żeby im strzelać w łeb kulką z domyślnym napisem: "Karny headshot za chujowe pedałowanie" .
EDIT:
Theremin - zanim zarzucisz mnie paragrafami konwencji wiedeńskiej, genewskiej i budapeszteńskiej, wiedz, co może Cię trochę zszokować, że ja również bywam (niechętnie) pieszym i - od wielkiego dzwonu - rowerzystą - ale moje moralne prawo wynikające z prawa stanowionego, nie zrekompensuje mi 16 miesięcy rehabilitacji połamanej miednicy. Ludzie (A nawet rowerzyści) - miejcie litość!