Po kilkugodzinnych poszukiwaniach moich starych presetów do PODa okazało się, że kabel USB postanowił pierdolić i nie robić. Szybka ekskursja do Tesco (kabel kupiony ale wykupili dziady mango). Odpalam le ptoka, podpinam podzisława i z bananem na ryju wgrywam moje brutalne ulta hi gainy. Niestety przypałętał się mój pies. Sapiąc jak zbok, domagał się spaceru. Pewnie na kloca. Niestety kloca nie było, tylko latanie za patykami z niedawno ściętych żywopłotów. Jeden połkną tak, że mu utkną w paszczy. Zareagowałem jak Bruce Lee ale sierściuch był szybszy i niemało nie odgryzł mi czubek palca. Krew się polała no i chuj z grania!
Tego posta pisze około godziny, cały czas ktoś coś chce, szybko wszystko nakurwiam i jeszcze zwijam się z bólu, urażając sie cały czas w rozjebany kciuk.