Czasy gdy zasadnicza służba wojskowa była w życiu. Do jednostki przyjeżdża kolejny rzut nowych "miśków". Już w mundurach stają przed kapitanem który ma im przydzielić zadania. Pyta pierwszego:
- Co robiłeś w cywilu?
- Byłem kucharzem!
- No to na kuchnię go.
Podchodzi kolejny
- A Ty?
- Jeździłem dostawczakami i..
- Dobra, dawajcie go do kompani transportowej.
No i tak lecą i lecą kolejni. W końcu podchodzi jeden. Pytanie:
- Co robiłeś w cywilu?
- Nic szczególnego..
- No to do remontowej...
- Ale, ale! Umiem zrobić doskonały bulbulator.
Kapitan oczy jak 5 zł. Co to kurwa bulbulator?! Żołnierz mówi, że pokaże tylko niech przyniosą blachę taką na grubą na pół centymetra, wiertarkę i wiadro z wodą. Kapitan zaciekawiony wydaje polecenia. Żołnierz łapie się do pracy, chwyta blachę i wierci dwa otwory. Pochyla blachę lekko i leję wodę z wiadra, która przelewa się przez dziury blugocząc.
- O! Zajebisty bulbulator.
Kapitan się wkurwił i wyjebał miśka do sprzątania na rejonach a samą balchę wypierdolił w krzaczory. Za kilka dni major przechadza się po jednostce z kapitanem sprawdzając jak wszystko działa. Ogólnie jest b.dobrze, wszystko cacy i major zadowolony. Nagle dostrzega blachę w krzakach. Łapie się za nią i mówi do kapitana poirytowany
Spoiler - No i co jest kapitanie? Mówicie, że porządek i ład, a ktoś taki nowy i zajebisty bulbulator wyjebał w krzaki