Moja Kicia, czyli językowy urok obcokrajowca.
Jesteśmy sobie dzisiaj na grillu u sympatycznego małżeństwa ok. 50-tki. Atmosfera wakacyjna, ale raczej "ę-ą". Laski poszły "grać" w badmintona (babinktona). Pyku-pyku, przy stole cicho, jesteśmy z jegomościem skupieni na deserze, nagle słyszę moją żonę z trawnika:
"Bardzo przepraszam, trochę za mocno przypierdoliłam".
Myślałem, że się zjebiemy z gościem na glebę ze śmiechu