Moim zdaniem akustycy poprawili się po 2 lub trzech kawałkach.
No tak. Ale żeby słyszeć więcej może trzeba było być jak Pivovarit, pod sceną, a nie kuźwa piętnaście parseków od niej, w tej wielkiej, przejebanej pogłosem hali do siatkówki - jak ja. A Łódź jest nieapetyczna, to fakt. W Łodzi, fajne jest to, że nie ma powodzi :-) Hot dogów później nie było w ogóle, a w kwestii przybytków wątpliwych rozkoszy kulinarnych, to jest ich sporo na drodze do jedynego funkcjonującego w tym mieście dworca, musiałeś przegapić.