Autor Wątek: Co Was w życiu najbardziej wkurwia, czyli kącik małego frustrata  (Przeczytany 1709482 razy)

Offline Sulphur

  • Pr0
  • Wiadomości: 554
    • Octagony

Już niedawno pisałem co myślę o lekarzach i to wcale nie było takie różowe, ale w tej kwestii jednak uważam, że jak jesteś mądrzejszy od lekarza to po chuj do takowego idziesz? Zwolnienia i recepty? Jak tak, to ja gratuluję ;) i btw, gratulować komuś przypadku losowego?
Podam Ci przykład: zaczynasz chorować, idziesz do lekarza. Lekarz stwierdza to i to. Dostajesz worek leków i do domu. Bierzesz dragi i jakoś Ci się nie poprawia. Idziesz do innego, mówi to samo co pierwszy i daje to samo. Zdenerwowany nie wykupujesz recepty. Idziesz do trzeciego i mówisz, że prawdopodobnie to i to, a on hola, hola. Najpierw zrobimy badania i dopiero pomyślimy co to ( o jest coś innego, tera będzie lepiej). Dalej: wyniki, diagnoza,dragi, leczenie. Znikł główny problem, ale pojawiła się wątroba, grzybica i jeszcze pare objawów.
   Idziesz znowu, dostajesz diagnoze, że minie. Ok. Tydzień, dwa, miesiąc idziesz znowu do tego samego i mówisz, że nie pomogło. No to dostajesz leki na to co na początku nie było leczone, tylko na objawy, które wywołało pierwsze leczenie. Zdenerwowany, szukasz sam informacji, co, gdzie i jak komu pomogło.
   Znajdujesz odpowiedź, stosujesz, jesteś wyleczony. Dlaczego mam nie wyklinać lekarza i mu nie powiedzieć, że to było to i to, i pomogło mi to i to? Mam świadomość, że nie sprawdzi się to w każdym wypadku, ale w 95% można się obejść bez "wielkiego lekarza".
   Bardzo ciężko zrozumieć co tutaj napisałeś, ale postaram się rozszyfrować
   Stwierdzasz: jak jesteś mądrzejszy od lekarza to po chuj do takowego idziesz? Odpowiedź: już nie chodzę. Wolę iść do laboratorium co pół roku, zrobić sobie krew, profil lipidowy, tarczyce, mocz. Tam wszystko jest napisane.
Zwolnienie? gdy już sytuacja wymaga papierka (praca, uczelnia) idę i dostaję. Co nie było już takie oczywiste, gdy prosiłem o skierowanie, na podstawowe badania kontrolne. A recepte wywalam do kosza, bo wiem co dostane i wiem, że nie pomoże, a jak pomoże to zaszkodzi na co innego.
I piszesz Sylkis: i btw, gratulować komuś przypadku losowego?
A dlaczego nie? Nie spotkałeś konowała, a inny Ci pomógł, to dlaczego mam Ci nie pogratulować tego, nawet losowego zdarzenia? Raczej nie gratulowałbym Ci gdybyś trafił na lekarza, który Ci zaszył nożyczki w brzuchu...