O tak.
Jak ostatnim razem w zeszłe wakacje wracałem skądś-tam pociągiem (o porze, że się już ściemniało mimo lata), to mi i grupce znajomych na stacji powiedzieli, że są jeszcze bilety na nasz pociąg, ale tylko bez rezerwacji i nie ma chuja na nią. Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze o co chodzi, ale domyśliliśmy się, że pewnie jak się chce to można sobie zarezerwować miejsce siedzące i w razie W wygonić kogoś bez rezerwacji, czyli w najgorszym wypadku postoimy. Chuj, nie mieliśmy wyboru. Ale jak weszliśmy do wagonu... kurwa cały idealnie pusty, nawet jednej żywej duszy poza nami. No to się rozsiadamy. W połowie drogi przyszła pani konduktor i kazała sobie zapłacić jakąś zawyżoną różnicę cen biletów, że niby nie mamy prawa usiąść nawet w pustym przedziale bez rezerwacji, której nawet nie mogliśmy wykupić, a że już siedzieliśmy to albo dopłacamy, albo kara, nie ma że sobie teraz wstaniemy. Dobrze, że jeden kumpel miał przy sobie jeszcze jakąś kasę, bo co prawda do groszowa sprawa była, ale jednak wkurw był, zwłaszcza że mnie akurat wtedy tyle zostało, że starczyłoby mi na różnicę przy kasie, ale już u konduktora nie.
Zajebista sprawa, te rezerwacje.
Wszechrezerwacje weszły od marca tego roku. Zdążyłem zrobić 8 kursów od tej pory i jestem zachwycony. Widocznie nigdy nie staliście w kiblu przez 4h(albo nie ruszaliście na stacje godzine wcześniej, żeby w tym kiblu nie stać), że tak wam się to nie podoba.