Po prawdzie w trochę dalszej perspektywie czasu(5 lat), ale też się noszę z zamiarem opuszczenia kraju(na rzecz najprawdopodobniej Islandii). Stwierdziłem, że studia do magisterki zrobię już tutaj, a potem wyjadę na doktoranckie i już zostanę(chociaż jeśli przjedzie mi zapał do phd, to i tak pewnie wyjadę).
Prawda jest taka, że nie ma sensu się katować. Wiem, że niemalejące(a wręcz rosnące) wpływy kościoła w kraju i towarzyszące temu absurdy byłyby dla mnie nie do zniesienia.
Ten kraj umiera, ziemia jęczy w agonii i nie wydaje się, aby była dobra droga ratunku. Wyjechać i opłakać ten kraj, jako zmarły, to najrozsądniejsze rozwiązanie.