Czy jeśli wokal traktuję jako instrument (w sumie bo tak, każdy jest inny i słucha muzy po swojemu) i nie interesuję mnie część liryczna utworów (bardziej kompozycja, aranżacja instrumentów, sam miks współgrający właśnie z kompozycją, smaczki i drobiazgi które są przez niewyćwiczone ucho pomijane), to znaczy, że jestem, kurwa, ograniczony? Ja pierdolę, kolejna kłótnia...
100% się z tobą zgadzam. Jakbym się interesował tekstami, to bym się wkręcił w poezję, a nie muzykę.
Kiedyś usłyszałem od kogoś, że muzyka bez tekstu nie ma przesłania. Pamiętając to i konfrontując to z tym, co ty napisałeś - ograniczeni są właśnie ci, co polegają na tekstach przy odbiorze muzyki. Muzyka to przede wszystkim przekaz emocjonalny, ew. myśl konstrukcyjna/estetyczna itp. - a tekst ich odbiór właśnie ogranicza, bo narzuca konkretny kierunek interpretacji (nie bez powodu ludzie lubią słuchać piosenek w nieznanych im językach, jeśli tylko ów język jest przyjemny dla ucha, nierzadko tez się spotykałem z czymś takim, że jak ktoś przeczytał tłumaczenie swojej ulubionej piosenki, to od razu zaczął ją zupełnie inaczej spostrzegać).
Dobry tekst jest jedynie dodatkiem, a jego główny cel to nadać brzmienie instrumentowi, jakim jest wokal - coś trochę jak "brzmienie z łapy" w przypadku gitar i wszelkie techniki typu PM, legato, tapping, bendy i wszystko inne, co zmienia brzmienie.