Nasz gitarowy zorganizował koncert charytatywny na operację dwumiesięcznego dzieciaka. Latał za tym parę tygodni, załatwił dobry klub, dobry termin, światła, zespoły, akustyków, promocję, ogarnął generalnie cały temat. Po koncercie z pomieszczenia dla muzyków ktoś zajebał mu telefon, mp3 i kurwa nawet kurtkę.