No to dorzucę jeszcze pare:
Koniecznie całość zakejsowana, podłączona i road-ready. W pośpiechu zdażały się wtyczki USB w gnieździe RJ-45.
Zacząłem od opcji "Każdy przycisk na padzie odpowiadał odpowiedniemu numerowi + 2 dodatkowe to play/stop". Po paru koncertach uznałem, że to zły pomysł. Człowiek w stresie potrafi pomylić/zapomnieć co ostatnio wcisnął. Doszedłem do opcji minimalistycznej. Chcąc rozpocząć utwór wciskam zawsze ten sam (!) jeden jedyny przycisk. Cubase leci sobie spokojnie aż do następnego numeru, gdzie to się zatrzymuje i czeka na kolejne moje wciśniecie. W ekstremalnych przypadkach kiedy trzeba zmienić kolejność setu, mam bank B na padzie gdzie mogę przeskakiwać między numerami..ale robię to tylko na spokojnie zerkając na karteczkę.
W Cubase wygląda to tak (jeden numer celowo nieprzypisany - gramy bez clicka/podkładu):

Dlaczego FireBox? Bo ma dużo wyjść- do tej pory miałem wspólny miks z bębniarzem.
Chodziło mi ze jak masz multi to wysyłasz prosto do interfejsu i na odpowiednie miksy monitorowe. Jak masz ampa i multi w pętli (jak ja) to z drugiego wyjścia multi zapodaje tak samo sygnał do monitorowania, tylko dodatkowo zapodaje symulacje paki.
Komp to naprawdę kopalania możliwych usterek...ale też ogromne źródło możliwości.