Zwykle 1 stycznia dogorywałem i budziłem się się na drugą serię konkursu w Ga-Pa, a dziś pyk! Wstaję o 12, bez kaca, rześko (tylko trochę jebie wódką), a zawody się nie zaczęły. Czuję się jak po normalnej imprezie, nie sylwestrze, ale nachodzi mnie myśl, że może umiar nie jest taki zły.