Bat, ja wiem, ja jestem świadom (zawsze jak zachwycamy się Szymoniowymi historiami nie omieszkasz nam przypomnieć o trudach rodzicielstwa )
To się chyba nazywa "przekąs"?
Mondzio - po prostu mówię jak jest
. Nieraz te parę chwil radości no nie jest w stanie zmienić tego, że padasz na ryj
.
ale jakoś tak sobie myślę, że mógłbym spróbować dać radę.
Ależ oczywiście. Z właściwą (wg Ciebie) kobietą: dajesz!
Z drugiej strony, tyle tego łazi, na co komu jeszcze kolejne moje, może adopcja właśnie?
Przy braku innego wyjścia... Są tacy, że potrafią pokochać jak swoje, ale: swoje to swoje...
A teraz czas na kolejny dobry dzień z Następco-Włatcom!