Byłem wczoraj z dziewczyną w kinie, licząc na miły wieczór przy dobrym filmie. Niestety ani wieczór nie był miły, ani film dobry.
Może najpierw trochę frustracji: Jak ja nienawidzę ludzi, którzy robią drugiego lektora w kinie. Jedna z pierwszych 'strasznych' scen, dramatyczny soundtrack i nagle ze swojej prawej strony słyszę "TE PACZ, ĆMY!"
i tak kurwa non stop, przez cały film. 3 uciszania dały najwyżej 10 minut spokoju..
A co do filmu: Typowy amerykański horror. Miałem ochotę na kino, i nie żałowałbym tych 20 zł, gdyby nie ludzie którzy odbierali telefon w kinie.
Fabuły nie będę zdradzał, ale ogólnie film zrealizowany przyzwoicie. Rodzinka, zły duch, opętanie, egzorcyzmy. Aktorstwo na fajnym poziomie, parę scen do mocnego pośmiania się.
Bardzo fajna postać młodego żyda odprawiającego egzorcyzmy.
Rozpierdala mówiąca po Polsku skrzynka z tytułowym potworkiem.
Dla tego ficzera warto było pójść, bo wywołuje to banana na twarzy.
4,5/10