Coś mnie to nie dziwi... znajomy był ostatnio we Francji bo jest w firmie takim "okazyjnym tłumaczem". Jak sobie zobaczył co i ile tam kosztuje to zwątpił. I to nawet nie w odniesieniu do zarobków, bo to wiadomo, ale w ogóle w przeliczeniu "na nasze"*
*przykład: wchodzi do sklepu i chce kupić mineralną. Patrzy się: jedno ojro. No to pyta czy to tyle za butelkę. Nie, za zgrzewkę. Mineralnej, a nie zabutelkowanej kranowej. I tak dalej.
A u mnie jeszcze 5 dni robocizny. Postaram się wkręcić na lab albo jakość, to może zostanę dłużej, ale szczerze w to wątpię bo niezła kilka tam jest. Więc pewnie od poniedziałku bezrobocizna... Ech...