Miesiąc temu podpisałem umowę najmu mieszkania na rok. Wczoraj wtargałem całe swoje graty na 3cie piętro.
Dzisiaj dzwoni do mnie typ, że ma kupca i wypierdala mnie z mieszkania. Jest gotów pójść na ugodę i dać mi miesiąc wypowiedzenia.
Chce przyjechać na gwałt i podpisywać aneks. No ja pierdole.
Nie ma na mnie żadnych haków a w umowie nie ma zapisu o zerwaniu umowy bez powodu.
Koleś jednak się zapiera i śmieje mi do słuchawki, że to jego mieszkanie i nic mu nie zrobię po czym stwierdza, że przyjeżdża wieczorem, żeby to załatwić.
Jeżeli tego nie zrobię to ma klucz do mieszkania i pełne pole do popisu jeśli chodzi o złośliwości. A jutro na uczelnię...