Stałem z boku, po stronie Brenta i przez to słyszałem głównie jego gitarę, a nie Billa. Dlatego też mogłem nie słyszeć baboli Troya (tyle że on robi brudne wokale, więc bardziej maskuje ewentualne niedociągnięcia). Plus dla niego, że jest najaktywniejszym członkię i ma dobrą prezencję sceniczną.
A wokali Brenta prawie w ogóle nie słyszałem, czasem miałem wrażenie, że udaje i tylko porusza niemrawo ustami gdzieś tam zza brody.