To u mnie też:
- parę lat temu znajoma znalazła dwa małe kotki przy zdechłej mamie gdzieś na ulicy, zimą. Samiec i samiczka - Madness i Sparta (akurat 300 było w kinach
). Jeden z małych (Madness) zadomowił się u mnie
Sparta gdzieś indziej.
- później tej samej zimy pewni sąsiedzi wyprowadzili się z domku obok, pozostawiając kota za sobą. Podobno (tak twierdzą inni sąsiedzi) nawet wzięli go ze sobą, ale że był przyzwyczajony do życia w domku, a nie w bloku, to im tam wszystko niszczył i olewał - więc podjechali z powrotem w starą okolice i go wykopali z samochodu i odjechali... choć nie jesteśmy pewni, czy to prawda. Tak czy siak, mały stopniowo się do nas wprowadzał - wpierw na nasz ogród, później do przedsionka, aż wreszcie do domu. Zima była, i to jedna z tych cięższych parę lat temu, nie mieliśmy serca dać mu się męczyć biedakowi.
- trzeci później na przedwiośnie po prostu wszedł do domu, pokręcił się, przyszedł do mnie do pokoju, wskoczył mi na kolana gdy siedziałem na kompie i już tak został.
Smutny akcent:
Niestety, jako że te koty to są swobodnie wychodzące na dworze kiedy chcą, to ten ostatni nie przeżył którejś tam z kolei majówki - wrócił do domu z tak kompletnie rozwaloną głową (dosłownie), że już nawet nie było szans na leczenie - trzeba mu było ulżyć
Wesoły akcent:
Dwa pozostałe mają się dobrze, aż za dobrze - kiedyś chyba nawet wrzucałem foto jak się spasły, bo facet mamy w kółko je przekarmia i nie dociera do niego, aby tego nie robić