Autor Wątek: Co nas w życiu cieszy ;)  (Przeczytany 1761994 razy)

Offline Ghost_of_Cain

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 300
Odp: Co nas w życiu cieszy ;)
« Odpowiedź #3075 21 Maj, 2012, 02:13:06 »
Kiedyś jak na dworze było -20*C wziąłem z przed bloku dwa kotki na noc żeby nie marzły. Rano miałem zawieźć ich do schroniska, ale tak jakoś potoczyły się sprawy, że niedługo nam pyknie 9 lat wspólnego mieszkania dlatego proponuję jednak ostrożnie ratować kocięta.

Kilka lat temu Zgarnąłem szczerbatą i brudną, łaciatą kocicę sprzed jakiejś stacji benzynowej. Zawiozłem do weterynarza, bo bałem się, że będzie miała młode. Miała ledwie kilka zębów, poprzestawianą żuchwę i ciągle zawadiacko przez to wysunięty język z mordki :) Musiała być źle potraktowana przez ludzi, lub ich pojazdy, a mimo to radośnie wskoczyła mi do auta. Oczywiście nikomu jej nie oddałem. Żyła z nami potem jeszcze ze 3 lata, zeszła na białaczkę. Brakuje mi jej.

Parę miesięcy temu przeżyłem koszmar każdego miłośnika psów czy kotów - widziałem jak samochód potrącił kotkę. Zakrwawioną, biegiem zebrałem do auta z ulicy, wyrwawszy z ręki cieciowi, który za ogon niósł ją na śmietnik. Weterynarz dał nadzieję, a potem, po operacji, dłuższą chwilę ją podtrzymywał. Niestety, zeszła kolejnej nocy, napakowana środkami przeciwbólowymi i lekarstwami; obrażenia były jednak zbyt poważne. Zawsze to lepiej, niż w bólu na śmietniku.

Innego małego śmierdziela znalazłem pod domkiem letniskowym w którym spałem. Przyszedł położyć się na fotelu wystawionym na zewnątrz. Zobaczył mnie rano, przeciągnął się i zagadał po kociemu coś w stylu: "no, gdzie się podziewałeś, czekam tu i czekam" :D. Zbaraniałem, bo wyglądał na góra 2 miesiące. Do tej pory mama koleżanki śmieje się, że jej go szalbierczo podrzuciłem. Żyje i ma się dobrze.

Psy i koty, w miarę możliwości ratować, sterylizować; zawsze później jakiś kąt się dla nich znajdzie. W każdym razie: los lepszy niż śmierć na drodze czy mrozie.