Przepisy są do przesady asekuracyjne i prowokują do ich łamania - a wiele idiotów wychodzi, że jak już i tak łamie przepisy, to może sobie pozwolić na wszystko. To tak gwoli debili pośród kierowców. Gdyby przepisy były rosądniejsze, to i więcej ludzi by się ich trzymało. I nie chodzi mi tu o same ograniczenia prędkości. A że poza tym są idioci, którzy tak czy siak by nie trzymali się przepisów... A niech się o drzewo rozpierdolą, byle bez pasażerów.
Co do pieszych, jako takich, to mam wrażenie, że największy problem tkwi w braku wyobraźni, ktróry wynika nie zawsze z głupoty, a często niewiedzy. Mam wrażenie, że poza kierowcami mało kto ma realne wyobrażenie i zrozumienie tego, co z samochodzem można, a czego nie i stąd przepisy typu 'jeśli pieszy postawił tylko nogę na jezdni, to ma pierwszeństwo, choćby właśnie pod koła wskakiwał, kierowca powinien był użyć zasady ograniczonego zaufania i przewidzieć to i sie przygotować' vs 'nie wolno pieszych zachęcać do przechodzenia przez jezdnie' (a większość asekuracyjne zwolnienie tak odbiera) itp. Mam wrażenie, że 'numerów' nie walą tylko ci piesi, którzy normalnie prowadzą jakiś pojazd silnikowy, choć fakt, że to raczej prawidłowość, niż reguła. Powinno się ludzi lepiej edukować, choć nie wiem, czy bez praktyki by coś teoria dała. A ci, którym nawet praktyczna wiedza nic by nie dała... Cóż, selekcja naturalna, szkoda tylko, że inni by karnie za tego kogoś odpowiadali.
