Byłem wczoraj na "Dziewczynie...", jeśli chodzi o porównanie do wersji szwedzkiej to mam takie spostrzeżenia:
- nie ma tu aż tak surowego skandynawskiego klimatu jaki jest w "Mężczyznach..."
- jest trochę typowo holiłódzkich zagrywek (podtykanie wyjaśnień widzom pod sam nos, "zabawne" momenty), na szczęście jest tego mało i nie jest nachalnie
- klimat jest w dużej mierze budowany przez muzykę (bardzo fajną), w wersji szwedzkiej dużą rolę odgrywała cisza
- bardziej podobał mi się Blomkvist w wersji szwedzkiej, chociaż Craig nie jest zły
- Lisbeth jest inna niż poprzednia (chociaż wydawałoby się, że niewiele można zmienić w tak mocno narysowanej postaci), nie umiem powiedzieć, która bardziej mi się podobała (szwedzka miała mniejsze cycki)
Oceniam na 7,5/10.