Revolver to jest zupełnie inna para kaloszy, ostrzegam uczciwie, mi zryło banię na kwadratowo. Poza tym Bank Job i reszta to nie Guy Ritchie, no nie?
Też ostatnio oglądałem 50/50, bardzo fajne gówno w sumie, znaczy scena gdzie Seth Rogen jedzie po ex tego drugiego typa jest już warta obejrzenia, a perełek jest tam wiele więcej ("some homeless gentlemen will collect those")...
Oglądałem też The Wall i nic nie zrozumiałem, ale Mr. Pink mnie zainspirował i obejrzałem The Dam Busters - dawno nie widziałem (poza Hitchcockiem) tak fajnego starego filmu (rocznik 1955).
Obejrzałem też Largo Wincha, a bo kiedyś coś miałem obejrzeć, a bo się ta cała Weronika Rosatti miała pojawić, ale kurwa pojawiła się na 3 minuty na początku filmu, tak że jej japy nawet nie było dobrze widać, więc kurwa nie wiem o co chodzi. Poza tym filmy (oba) całkiem fajne, w sensie dużo fajnej, nowoczesnej akcji (może nie ta sama półka co Casino Royale, ale zdecydowanie ten sam regał), bez jakichś posranych efektów i jakoś mi się tak wydało to wszystko nieco bardziej realne niż przeciętne hamerykanckie gówno z holyłudu (kurwa, ostatnio trylogię mi oglądałem - jednym okiem tylko co prawda, ale nigdy więcej takiej tortury), do tego historia fajna i postać główna też spoko (całokształt fabułowo/charakterowo/groaktorskowy).
