"Eternal Sunshine..." jest napisany przez Charliego Kaufmanna, który zawsze pisze scenariusze nietypowe, o pokręconych relacjach między ludźmi, trochę dramatyczne, ale z dużą dawką humoru. To gość od mojego ulubionego "Być jak John Malkovich", trochę bardziej znanej "Adaptacji", a ostatnio wziął się także za reżyserię i zrobił maksymalnie pokręcony i kurewsko dołujący "Synecdoche, New York". "Eternal Sunshine of the Spotless Mind" jest chyba najlżejszym z jego filmów (nawet reklamowano go jako komedię romantyczną), zapewne za sprawą reżyserii Michela Gondry (znanym przede wszystkim z kręcenia świetnych teledysków), który jednak robi kino miłe w odbiorze, bo taki z niego sympatyczny gość