UWAGA INNY PUNKT WIDZENIA!
To że kogoś rzuciła dziewczyna/narzeczona/żona, ma problemy z rodziną (taką czy inną), znajomymi (takimi czy innymi), finansowe (czy jakiekolwiek inne, to oczywiście może być - i zazwyczaj jest - powód do stresu/zdenerwowania/chandry/wkurwu/przykrości/łotewa, ale żeby od razu się najebać w trzy dupy tak bardzo i na tak długo żeby wszystko inne zawalić? No panowie...
Nie będę pisał co mnie w życiu dopadło, bo już i tak za dużo pisałem, ale nie pozwoliłem nigdy żeby jedna sprawa spierdoliła całą resztę. Nawet jak było naprawdę źle. Miałem "problemy" z dziewczynami, ale nie zawalałem przez to szkoły. Miałem problemy ze szkołą/uczelnią, ale nie zawalałem przez to spraw rodzinnych. Miałem problemy rodzinne, ale... i tak dalej. O finansach nawet nie wspominam. Oczywiście są sprawy mniej i bardziej poważne, mniej i dłużej się ciągnące, ale wszystko ma swoje granice.
Frantic jeszcze poznasz fajną dziewczynę - (też miałem podobne akcje w liceum - ale to hormony + jeszcze więcej hormonów + brak świadomości jak wygląda real life po szkole) - ja poznałem piękną mądrą, inteligentną dziewczyne. Pewnie brzmi to dla Ciebie jak mission impossible - ale tak jest. Jak podejmiesz pracę etc. to zobaczysz co to real life, czym jest odpowiedzialność, co jest tak naprawdę w życiu ważne. Teraz to szkolne chuj wie co -
Misja dla Ciebie taka - byś się nie skurwił zanim zaczniesz tak naprawdę żyć. Tak więc nie chlej
+1
Z drugiej strony... jak nie robić (sobie i innym) takich akcji w okolicach liceum, to kiedy?