Ja bym się odczepił od onanizmu prowadzącego a uogólnił to na prostą zasadę: "bez przekombinowania"
Dude, tu się gra Djent!
Inna rzecz którą zaobserwowałem, zespołom pomaga posiadanie jakiegoś nazwijmy to ogólnego przesłania, które się za nimi kryje, nawet jeżeli jest głupie i bez sensu, bo jakiś tam krąg odbiorców może się z nim utożsamić.
Przykłady: wszelkie możliwe blek metale z ich satanizmem, i już hordy zbuntowanych kinderków idą za nimi, bo "szatan"
Gojira i ich ekologia, sejw de planet
Cała banda chrześcijańskich metalkurów, tu jest double win, bo nie-chrześcijanie mogą wyprzeć to ze świadomości, "przecież tych wrzasków i tak nikt nie rozumie".
No i cała rzesza rejdijoł frendli piosenek o miłości i porzuceniu, które potem mądre i doświadczone życiowo 23 latki wrzucają na fejsa kiwając głową "mądre mądre, tak właśnie jest, ohh" bo znowu rzucił je facet którego przeleciały gdy był zajebany jak stodoła i nie wiedział gdzie góra a gdzie dupa.