Ja bym się odczepił od onanizmu prowadzącego a uogólnił to na prostą zasadę: "bez przekombinowania".
Jestem uczulony trochę na tym punkcie, bo przeważnie jak pokazywałem jakieś kminy naszemu garowemu to po chwili zabawy z moich pięknych riffów powstawała jakaś kaka w niewymiernym metrum grana na zmianę septymolami i nonolami z aplikacją najbardziej dysonansowych interwałów ze skal pochodzenia pozaziemskiego.
Imo najważniejsze są elementy charakterystyczne zapadające w pamięć. Może to być np:
-rytm n.p. (TAM----TAM-TAM-TAMMM) z MoP
-melodia(fraza) n.p. (Gary Moore - Still got the blues)
Niekoniecznie muszą to być bardzo proste motywy.