Co chcę powiedzieć... póki co, mam pracę, ba! pracę w zawodzie, nawet zarabiamte kilka tysi na rączkę, niby jest pięknie. Niby przeżyłem studia jak to student powinien (impreza/impreza/impreza), i niby jestem serio zadowolony z tego jak mam, niby...
Ale z drugiej strony, mam mieszkanie o kosmicznym metrażu 34.4m2, na które mam kredycik, którego spłata zajmie mi najbliższe lata, nie zapominajmy, że trzeba było zrobić remont generalny i umeblować je... tak, drugi kredyt, oł je. No i jestem jedynym żywicielem rodziny, bo moja wykształcona wybranka (która dalej się kształci i to w dwóch kierunkach, mimo już ukończonych studiów magisterskich), nie może znaleźć pracy od kilku miesięcy, ostatnio proponowali jej robotę za 4PLN/h... i chyba się zgodzi...
Mogę pisać tak długo... to po prostu wkurwia...