Przydać się zawsze mogą. Tak samo jak może się okazać, że nie przydadzą się nigdy. To są dywagacje "co by było gdyby".
O pracy w zawodzie myślę coraz rzadziej, a już na pewno u siebie na wiosze (ćwierćmilionowej wiosze
), a mogę robić w sumie wszystko od biol po chem-fiz, z mikrobiologią i inżynierią genetyczną po drodze, w tym praktycznie bo miałem setki godzin takich zajęć w laboratoriach.
Ale nieistotne, nie o to mi chodzi. Bardzo fanie napisał Wybielacz:
Po prostu zamiast przez 5 lat studiować filozofię, kulturoznastwo, czy inny przyszłościowy kierunek można ten czas poświęcić na rozkręcanie własnego biznesu lub choćby na szukanie pracy która da Ci jakąś perspektywę
-
ja bym dodał jeszcze "oraz robienie sobie znajomości/chodów/układów". Dlatego
No bo przecież jeśli szwagier po podstawówce może wykonywać zajęcie X za 2,5-3k na rękę, to i magister może, a nawet będzie lepszy, bo odrobinę myśli i mniej spierdoli.
jest w moim przypadku nierealne, bo ja właśnie straciłem czas na "uczciwe zdobywanie wiedzy" zamiast na poznawanie tego-kogo-trzeba-znać. Bo choćbym się okazał 10 razy lepszy ot tego szwagra, i tak on będzie pracować, bo to on jest krewnym-lub-znajomym-królika.
Obserwuję to w kolejnej pracy którą mam, byłem już wystarczająco wiele razy odjebywany kiedy starałem się o jakąś posadę tylko dlatego że nie jestem w/w krewnym-lub-znajomym, chociaż wypadałem lepiej od w/w przy kwalifikacji.
Na przykład: mój przełożony w pracy jest chamem i idiotą, ale będzie moim przełożonym do końca świata jak będę tam pracować, bo pije wódkę na działce razem z kierownikiem całego mojego działu. Moja Siostra (sic!) dostała pracę o której na początku nie miała bladego pojęcia (teraz w sumie też nieszczególnie, jak to eufemistycznie ujmę) dlatego że szefem firmy był jakiś jej znajomek. I po okresie próbnym, na którym już zarabiała więcej niż ja, dostała od ręki stałą umowę + firmowy tel/lapcok + fhui promocyjnych zniżek na różne imprezy/do sklepów itp. od sponsorów. Z jednej strony życzę Jej jak najlepiej, bo mimo tego że nie układa nam się najlepiej nie będę podkładał świni własnej Siostrze, ale z drugiej dostaję kurwicy na myśl o tym... Także dlatego że Ona, będąc prawie 5 lat młodszą ode mnie, jest dużo dalej w rozwoju społeczno-finansowo-karierowym, bo zamiast "pilnie się uczyć" dbała o własną dupę i robiła tylko to co było dla Niej opłacalne.
Aha, studia skończy, tylko że ułamkiem tego wysiłku co ja, i jeszcze na tym zarobi bo się zakręciła koło jakiegoś stypendium o którego istnieniu nawet nie wiedziałem.
Brak wykształcenia po prostu nie przeszkadza, jako dowód wspomniane przeze mnie młode osoby w wieku okołostudenckim które ledwo podstawówke skończyły, a w garażu wielkiej chałupy stoją 3 świetne wozy. To jest dla mnie potwierdzeniem teorii że "głupi" dojdzie do wielu rzeczy, bo on po prostu nie wie że sie nie da (...)
Plus zwykle ktoś - nazwijmy go ogólnie "niewykształcony" - nie ma chorego bagażu wychowawczego typowego "wykształciucha" wykształconego w "wykształciuchowatej rodzinie" czyli te wszystkie "bądź grzeczny / miły / uczciwy (MEGA
) / pomagaj bezinteresownie innym / ..." tylko robi to co jest dla niego możliwie najlepsze. A nie to, co mogłoby być najlepsze dla kogośtam.
Bo te wszystkie narzekania, że "ojezu, ja to zasuwałem te 5 lat na studiach, a wujek kuzyna szwagra bez podstawówki to zarabia lepiej" wyglądają jakby komuś się krzywda działa, że ma to wykształcenie. Poza tym, to że wujek kuzyna szwagra zarabia teraz lepiej (czyli pewnie jakieś 3tys. w najlepszym razie ), nie znaczy, że za 10 lat będzie tak samo. Bo on perspektyw awansu raczej zbyt wiele nie ma, podczas gdy ludzie z papierkiem (nierzadko jakimkolwiek), mają od chuja
Obyś, drogi Rachecie, wylądował miękko na dupie kiedy się okaże że to jednak jest nie do końca tak jak myślisz. Ja też tak myślałem. I masa moich znajomych, ludzi w podobnym do mnie wieku, kilka lat temu tak myślała. I chuj.