Nie. Ja po prostu lubię rozkminiać nic nie znaczące pierdoły, m.in. dlatego moimi ulubionymi przedmiotami na moim kierunku są przedmioty językoznawcze typu fonetyka/fonologia, albo morfologia (i prawdopodobnie jak będę miał językoznawstwo historyczne, to będę je uwielbiał, ale póki co to tylko oczekiwania)
Nice stuff. Poniekąd podzielam. Też od dawna interesuje mnie lingwistyka i właśnie geneza różnych wyrazów, to jak się zmieniało ich znaczenie na przestrzeni lat.
Ale obserwując rynek pracy wybrałem się na informatykę
Może trochę nudno, może nie było fajnych dup (damskich... bo męskich kilka niezłych było
), może to nie życiowa pasja, ale przynajmniej nie mam teraz większych problemów z pracą (choć papierka i tak się nie dorobiłem, ale to dłuższy temat).
Zawsze mnie dziwi wybór kierunków, które kształcą ludzi na bezrobotnych. Może nie akurat lingwistyka, bo znajomi skończyli i też sobie radzą (aczkolwiek stosowaną kończyli). Ale socjologia, filozofia itp. Gdy byłem w liceum n-lat temu to już każdy wiedział, że takie kierunki pracy nie zapewniają, a jakoś dziś nadal są oblegane i co rok następuje masowe zdziwienie świeżych magistrów, że nie ma dla nich pracy.
Oczywiście nie twierdzę, że powinno się rezygnować z pasji. Po prostu warto się wieloma rzeczami interesować, wtedy człowiek ma w życiu więcej możliwości.
Ty na ten przykład, gdyby na studiach coś nie poszło, zawsze możesz pracować jako bra-fitter